Żydowski ruch oporu | „Nie bądź smutny, jesteś odważny”
Droga Mamo i pozostała trójka z Was, teraz nasza kolej. Mamy wyjechać w środę... Perspektywy są więcej niż ponure... Więc, moi drodzy, kiedy znów się zobaczymy, a jeśli tak, to czy?... Nie robię sobie dla nas wielkiej nadziei, droga Mamusiu. Nie smuć się, jesteś dzielna. Wiesz, jak bardzo Cię kocham." Fragment listu pożegnalnego Pauli Straus z 15 sierpnia 1942 roku, na krótko przed jej deportacją na Wschód. Złotniczka i złotniczka, urodzona w Stuttgarcie w 1894 roku i zamordowana w Auschwitz 10 lutego 1943 roku, była jedną z pierwszych kobiet projektantek przemysłowych w Niemczech i zdobyła sławę w zdominowanej przez mężczyzn dziedzinie w tzw. Złotych Latach Dwudziestych.
Nie, mimo że mordowanie milionów Żydów w Niemczech i Europie jest tu wszechobecne, kobiety prezentowane na tej wystawie nie są przedstawiane jako ofiary, lecz jako pewne siebie i zdecydowane, inteligentne i kreatywne artystki, które na początku XX wieku przezwyciężyły opór, patriarchalne struktury, a także mizoginię i antysemityzm, znacząco przyczyniając się do modernizacji niemieckiego społeczeństwa. Wiele z nich jest dziś niemal nieznanych; nie zachowała się nawet fotografia niektórych z nich. Niemieccy antysemici próbowali zatrzeć po sobie ślady i wymazać pamięć. Nie do końca im się to udało.
Ta pierwsza na świecie kompleksowa wystawa poświęcona żydowskim projektantkom obejmuje około 400 eksponatów. Powstała w wyniku przypadkowego odkrycia historyczki Michal Friedlander, wykształconej orientalistki specjalizującej się w historii Żydów, która pracowała w muzeach od Nowego Jorku przez Los Angeles po Berkeley, a teraz z pasją kuratorowała wystawę w Berlinie. Jej ojciec, rabin Albert Friedlander, jako dziecko doświadczył w Berlinie pogromu Nocy Kryształowej z 9 na 10 listopada 1938 roku; w następnym roku wraz z rodziną wyemigrował do USA przez Kubę, na ostatnim statku, legendarnym MS „St. Louis”.
Podczas otwarcia nowej wystawy w Muzeum Żydowskim w Berlinie, Michal Friedlander relacjonuje zakup srebrnej biżuterii, którą nabyła jako muzealnik. Dom aukcyjny nie miał pojęcia, jakim skarbem jest ta biżuteria, wielokrotnie przeceniana, jak ujawnia kurator z szelmowskim uśmiechem. Na szczęście dla instytucji, która zleciła Michal Friedlander zakup dzieła, było to dzieło Emmy Roth, jednej z najważniejszych niemieckich złotniczek minionego stulecia. Jej prace były wystawiane na targach w Lipsku, a w 1937 roku nawet w pawilonie „Izrael w Palestynie” na paryskiej Wystawie Światowej. Emmy Roth udało się uciec z nazistowskich Niemiec na czas. Cierpiąc na raka – a z pewnością także pod ciężarem emocjonalnym eliminacyjnego niemieckiego antysemityzmu szalejącego w Europie – odebrała sobie życie w Tel Awiwie w 1942 roku. „Jej twórczość, podobnie jak twórczość wielu wybitnych artystów żydowskich, została zapomniana” – mówi Michal Friedlander, który postanowił to naprawić.
Na wystawie prezentowane są przede wszystkim przedmioty codziennego użytku, naczynia i sztućce, akcesoria modowe, torby i kapelusze, przedmioty używane podczas ceremonii religijnych oraz kostiumy do teatru, opery i filmu. Prawdziwym magnesem jest ponadczasowo piękny, jaskrawoczerwony, kwadratowy zegar ścienny w stylu Bauhaus, autorstwa Margarete Heymann-Loebenstein, jednej z niewielu spośród 62 prezentowanych tu projektantek, które dożyły sędziwego wieku; zmarła w Londynie w 1990 roku, mając ponad 90 lat.
Projektantka mody Dörte Wolff, która projektowała kostiumy m.in. dla Marleny Dietrich, również zdołała uciec na brytyjskie wygnanie. Zasłynęła jednak dzięki kolorowym gwaszom dla satyrycznego magazynu „Ulk”, w których utrwalała na papierze wysokie sfery Republiki Weimarskiej i podpisywała je „Dodo”. W Anglii nie udało jej się powtórzyć sukcesu z Niemiec.
Nie są przedstawiani jako ofiary, ale jako pewni siebie, zdecydowani na wszystko, inteligentni i kreatywni artyści.
Nie powinno dziwić, że na wystawie obecne są również lalki i zabawki, biorąc pod uwagę, że kobiety te były również matkami. Käte Baer-Freyer zasłynęła z biblijnych przedstawień kukiełkowych. Tworzyła ruchome drewniane figurki do wierszowanych opowieści swojego męża Alberta Baera. Para wyemigrowała do Palestyny w 1933 roku, przepełniona ponurymi przeczuciami.
Świadectwo Edith Samuel jest poruszające: „To był okrutny czas dla nas, Żydów. Rodziny były rozbite. Rodzice uciekali za granicę, by ratować swoje dzieci, i zostali sami. Potem pojawiły się pierwsze nieśmiałe pytania, czy mogłabym zrobić lalki portretowe ze zdjęć… Nie zawsze mi się to udawało… Na przykład, matka chciała mieć dziecięcy portret swojej córki, która wyemigrowała do RPA. Zrobiłam to najlepiej, jak potrafiłam. Ale kiedy matka zobaczyła lalkę, wykrzyknęła z rozczarowaniem: »To ma być Marianne?«. Bardzo się zawstydziłam i zabrałam lalkę do domu”. Na wystawie prezentowany jest humorystyczny autoportret Edith Samuel jako szmacianej lalki. Znajdują się tam również lalki autorstwa Marianne Heymann, która z miłością i szacunkiem wykonała karykatury swoich kolegów artystów, Paula Klee i Oskara Schlemmera.
Pomnik upamiętnia projektantkę kostiumów i scenografii Hannę Litten, która jest uderzająco podobna do Anny Frank i która również zmarła młodo, w wieku 22 lat, w Rydze, którą niemieccy agresorzy przekształcili w rozległe getto. W stolicy Łotwy zamordowana została również Lilli Szkolny, ilustratorka niegdyś popularnej książki dla dzieci Meta Samson „Spatz macht sich” (1938); autorka została zamordowana w Auschwitz w tym samym roku co jej ilustrator: w 1942 roku. Przeklęty rok, który rozpoczął się konferencją w Wannsee, na której „ostateczne rozwiązanie” zostało skoordynowane w sposób ministerialno-technokratyczny.
Oprócz „Kwartetu Palestyńskiego” Adele Sandler wydaje również książkę obrazkową dla przedszkolaków, która przybliża żydowskie święta i uroczystości oraz łączy żydowskie życie religijne ze świecką kulturą niemiecką: „Żydowskie dzieci również lubią jeździć na sankach po śniegu”. Anni Rosenblüth, znana w swoim czasie pod pseudonimem scenicznym Ross, stworzyła nie tylko palestyńskie domino, ale także popularne niemieckie i międzynarodowe postacie z bajek, takie jak Hans w Szczęściu, Jaś i Małgosia, Czerwony Kapturek i Muzykanci z Bremy, którzy otrzymali nagrodę „Best of British” na wystawie krajowej w Anglii w 1951 roku. Käte Baer-Freyer, która zmarła w kibucu w Izraelu w 1988 roku, zachwycała niegdyś żydowskie dzieci delikatnymi lalkami inspirowanymi tradycyjnym indonezyjskim teatrem cieni (wayang), tylko tutaj przedstawiającymi króla Salomona i mądrą, piękną królową Saby. A skoro już o tym mowa, wystawa nie ukrywa faktu, że wielu żydowskich projektantów zamiłowało się do idei socjalistycznych.
Wystawa zgłębia wkład żydowskich artystek w postępową edukację w Republice Weimarskiej, prezentując przyjazne dzieciom elementarze i gry edukacyjne. Przedstawia również Szkołę Reimanna, założoną w 1902 roku przez Alberta i Klarę Reimanna w Berlinie. Łączyła ona teorię z praktyką, a także nauczała przedmiotów artystycznych i rzemieślniczych (przypominają o tym POS, politechniczne szkoły średnie w NRD). Szkoła Reimanna została zdewastowana podczas pogromów listopadowych w 1938 roku.
„Pritzelpuppe” (1913) autorstwa Lotte Pritzel jest dowcipna. Był to chwyt reklamowy firmy ciastkarskiej Bahlsen, która pod swastyką czerpała zyski z tłumienia żydowskiej konkurencji, wyzysku robotników przymusowych i zaklasyfikowania jej jako „przedsiębiorstwa o krytycznym znaczeniu dla wojny”, produkującego „żelazne racje żywnościowe” dla Wehrmachtu, chrupkie pieczywo i suchary. Niestety, na wystawie nie ma takich informacji. Podobnie jak powojenna historia kolońskiej fabryki czekolady Ludwig Stollwerck, która zamówiła u Elli Hirsch miniaturową maszynę do oszczędzania dla dzieci. Firma, która w latach 70. XX wieku popadła w kłopoty finansowe, „zrehabilitowała się” po „zjednoczeniu” Niemiec, przejmując państwową fabrykę czekolady Rotstern w Turyngii, niegdyś największą fabrykę czekolady w NRD.
O wystawie „Opór” wciąż jest wiele do opowiedzenia. Jest tam wiele do odkrycia i doświadczenia, nawet dla dzieci, które mogą między innymi zaopatrzyć się w wykroje sukienek dla lalek papierowych (kto jeszcze wie, o co chodzi?). Starannie zaprojektowany, rzetelny katalog towarzyszący wystawie zawiera wartościowe eseje autorstwa uznanych autorów.
Żydowscy projektanci naturalnie zajęli również wyraźnie polityczne stanowisko. Plakat Esther Berlin-Joel, stworzony w Palestynie około 1935 roku, głosi: „Kupujemy tylko własne produkty”. Nawoływał do bojkotu towarów importowanych, aby chronić produkty żydowskich rolników i robotników. Był to również rodzaj oporu, walka o przetrwanie. Esther Berlin-Joel stworzyła również grafikę przedstawiającą statek na wzburzonym morzu z żydowskimi uchodźcami na pokładzie: „Syjonie, czy nie zatroszczysz się o los swoich nielegalnych więźniów?”. To również bardzo aktualne przesłanie. I jakże cudowne: po oficjalnym otwarciu młodzi ludzie radośnie tańczyli przy muzyce disco na dziedzińcu Muzeum Żydowskiego. Prześladowani, przesiedleni i mordowani z pewnością by to docenili.
„Opór. Żydowskie projektantki modernizmu”, Muzeum Żydowskie w Berlinie, do 23 listopada, codziennie od 10:00 do 18:00. Katalog (Hirmer Verlag, 304 strony, 250 ilustracji, 45 euro); program towarzyszący: www.jmberlin.de/widerstaende
nd-aktuell